Łk
8,16-18
Jezus
powiedział do tłumów: „Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani
nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci,
którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani
nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Uważajcie więc, jak
słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu
się wydaje, że ma”.
Chrześcijaństwo od samego początku dobrze rozumiało symbolikę
światła. W znaczeniu metaforycznym lampą jest sam Bóg: "Bo Ty, o Panie, jesteś moim
światłem, Pan rozjaśnia moje ciemności" (2 Sm 22,29). Człowiek jest
podobny do kruchej glinianej lampki, która mimo swojej delikatności może nieść
światło Chrystusa i powinna nim promieniować. Hilary z Poitiers nazywa lampę
"promieniującym światłem duszy, oświetlonej Sakramentem Chrztu
Świętego". Każdy chrześcijanin w momencie chrztu otrzymuje świecę to
bardzo wymowny gest Kościoła, aby pamiętał ze ma być światłością jak Chrystus, i
jego życie ma być przeniknięte światłem prawdy. To przywilej wybrania i
posłania z kerygmatem wiary i miłości, świadectwa prawdziwej obecności Boga,
rozświetlenia drogi każdego człowieka. "Mamy jednak mocniejszą, prorocką
mowę, i dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali, jak przy lampie,
która świeci w ciemnym miejscu." (2P1,19). Wczesnochrześcijański apokryf
wielokrotnie już cytowany, pięknie oddaje powołanie chrześcijanina:
"Ten, kto jest ze mną, jest ogniem". Nie chodzi tu o paradoksy ani o
dialektykę, ale o ogień, który spala. Trzeba wrócić do prostego i uderzającego
języka przypowieści, moje życie ma być światłem i zapalać świat ogniem, aby
twarz Chrystusa rozbłysła na twarzach uśpionych obojętnością uczniów.
Chrześcijańska wspólnota przeniknięta światłem Ewangelii, porwana ogniem
kerygmatu, staje się prawdziwa i rozświetla ciemność, narzuca się jako znak, przemawia do każdego brata i
siostry językiem przemieniającej siły Pana. Wtedy świat może rozpocząć dialog z
autentycznym chrześcijaństwem, które doświadczyło Mistrza na górze Tabor,
zobaczyło Jego chwalebne rany pełne światłości i pusty grób. Wtedy przyjdą inni
do lampy i zajaśnieją ich oblicza. "Widziałem jak ludzie szarzy, brudni i
brzydcy- niczym stare szlachetne kamienie, z których zdejmuje się warstwę kurzu i którym daje się przez chwilę poleżeć w żywym cieple wnętrza dłoni- nagle rozbłyskują strumieniami światła".
Niech światło Chrystusa chwalebnie
zmartwychwstałego rozproszy ciemności naszych serc
i umysłów".
i umysłów".