Pewnego
dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli
chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i
rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został
oczyszczony.Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił ze słowami: „Uważaj,
nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie
ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”. Lecz on po wyjściu
zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już
jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd
schodzili się do Niego.
Jezus uzdrawia..., to
główne przesłanie dzisiejszej niedzielnej liturgii Słowa. Trąd to straszliwa
choroba. Skóra chorego zmienia najpierw kolor, elastyczność, potem pokrywa się
wrzodami które powoli pękają. Wreszcie zaczynają gnić poszczególne części
ciała, palce u rąk i nóg, pozostają kikuty, człowiek przestaje widzieć...i po
długiej agonii wreszcie umiera. To doświadczenie choroby które jest nam jakoś
mentalnościowo i wyobrażeniowo obce. Myślimy sobie o tej chorobie, że to gdzieś
tam w krajach trzeciego świata dotyka ludzi. W czasach Chrystusa trędowaci byli
izolowani od zdrowej reszty społeczności, delikatnie mówiąc o tym zjawisku.
Musieli pozostawić swoje rodziny, przyjaciół tych których kochali i byli im
bliscy. To był straszny dramat opuszczenia takiego człowieka, od tej pory dla
innych trędowaty był jak umarły, albo więcej nieczysty - to znaczy człowiek
który może innych "zanieczyścić". Jezus zdjęty litością dotyka
trędowatego. Ty razem nie jest to tylko słowo, ale i gest. "Coś co
przypomina sakrament. Oprócz uzdrowienia, dotknięcie na nowo włącza do
wspólnoty ludzkiej tego, kto pozostał poza nią. Jezus nie staje się nieczysty,
przeciwnie- przekazuje trędowatemu własną świętość". Dzisiaj wielu ludzi
cierpi na duchowy trąd..., na zewnątrz wszystko wydaje się być w należytym
porządku, pozornie umeblowane życie, założone maski radosnego człowieczka
zdobywającego sukcesy na wielu płaszczyznach. Ale wnętrze jest pokryte ropiejącymi
i śmierdzącymi wrzodami, które wygasają bardzo powoli życie człowieka. To
grzech który toczy środek serca...Dobrze jest jeśli się szybko zdiagnozuje
chorobę. Wtedy z pokorną wiarą można wyszeptać: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty
litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź
oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Wtedy
wstaniesz i pobiegniesz w euforii szczęścia !