Jezus
powiedział do Nikodema: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba,
by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie
wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby
każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie
posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został
przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie
wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna
Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej
umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto
się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby
nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do
światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”.
Wielki
Post, to taka nikodemowa noc, trzeba przez nią przebrnąć, zmierzyć się ze sobą…,
przejść drogę cieni. Nikodem pewnie zrozumiał po jakimś czasie, że aby narodzić
się na nowo, wcale nie trzeba powrócić fizycznie do łona swojej matki- bo, to
jest niemożliwe. Chodzi o duchowe narodzenie, przejście przez paraliżujące
serce wątpliwości i wielokrotnie powracające niczym bumerang pytania. My już wiemy,
o co chodziło Chrystusowi. Nikodem dochodził do tego, przez wiele
nieprzespanych nocy, majacząc na jawie o Bogu, który pozbawi siebie blasku i stanie
się niewiarygodnie bliskim. Tak bliski, że pozwoli się skrzywdzić z miłości. Narodzić
się…, to tyle co uśmiercić w sobie człowieka grzesznego, być przybitym do
krzyża, wraz z tym, który pierwszy to narzędzie kaźni uświęcił, potem i krwią. Krzyż
jest znakiem naszego odkupienia; w tym znaku każdy chrześcijanin odkrywa swoją
tożsamość, bowiem każdy na mocy sakramentu chrztu zostaje włączony w śmierć
Chrystusa, dokonaną na drzewie krzyża. „Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla
tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas , którzy dostępujemy
zbawienia”. (1Kor 1,18). „Ukrzyżowanie było najbardziej okrutna i haniebną karą
śmierci stosowaną przez Rzymian. Skazywano na nią tylko niewolników i
przestępców; nigdy obywateli rzymskich. Dopiero cesarz Konstantyn Wielki zniósł
tę karę w imperium rzymskim, gdyż śmierć Pana uświeciła krzyż i stał się on znakiem
zwycięstwa”. Chrystus bardzo często przygotowywał swoich uczniów na wydarzenie
krzyża, mówił aby Go naśladować (Mt 10,38; 16,24), sens tego naśladowania
zrozumieli dopiero po Jego Męce. Paweł Apostoł stawia krzyż w centrum życia
każdego chrześcijanina, to szczególny znak pojednania z Bogiem (Ef 2,16), znak
pokoju (Kol 1,20), znak mocy Bożej (1Kor 1,18), znaku chluby (Ga 6,14). A na
końcu świata w czasie Paruzji, ukaże się- zgodnie z zapowiedzią Pana, na niebie
znak Syna Człowieczego (Mt 24,30). Krzyż jest więc konkretnym wyrażeniem
zwycięstwa przez upadek, chwały przez pokorę, życia przez śmierć. „Krzyż stał
się więc symbolem Boga wszechmogącego, który zechciał stać się człowiekiem i
umrzeć jako niewolnik, aby zbawić swoje stworzenie. Znak królewskości
Chrystusa- Ja nazywam Go królem, ponieważ widzę Go ukrzyżowanym; On jest królem
umierającym za swoich. (św. J. Chryzostom, O
krzyżu i łotrze ). Z Krzyża emanuje blask prawdy, w której każdego dnia się
przeglądamy, „kto spełnia wymagania prawdy zbliża się do światła…”. Ci, którzy
konfrontują swoje życie z prawdą, są tym samym, gotowymi na odpowiedzialne
urzeczywistnianie słów Ewangelii w swoim życiu. Wierność ideałom, postępowanie
zgodne z sumieniem, stawia nas automatycznie poza nawias- w opozycji do świata,
który nie chce słuchać o prawdzie. Jezus wchodzi w ciemności świata- jako
Światłość, aby rozświetlić sobą rozmaite ludzkie drogi. „Chrystus pochyla się
nade mną. A światło, które mi daje, nawet jest niewygodne, stawia mnie na nogi.
Jestem gotowy pójść z Nim inną drogą…” Niedziela którą przeżywamy dzisiaj jest
przeniknięta radością-już tyle drogi za nami…, powinniśmy mieć pokój w sercu,
ponieważ z każdym dniem jesteśmy bliżej Paschy Pana. Z każdym dniem wychodzimy
z nocy, ku światłu które, niczym słońce w poranek wielkanocny wzejdzie, stając
się dla nas Słońcem nieznającym zachodu.
