Jezus
przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy
nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze. A wielu, przysłuchując się, pytało
ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie
cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat
Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I
powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich
krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. I nie mógł tam
zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich.
Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
W dzisiejszym
fragmencie Ewangelii, wybrzmiewa najważniejszy element wiary każdego człowieka;
mianowicie przyjęcie Boga. Dynamika wiary jest ściśle związana z naszą osobistą
relacją do Chrystusa. Kiedy Pan przychodzi w swoje rodzinne strony, spotyka się
na początku ze zdziwieniem ludzi, a później z bardzo szybkim odrzuceniem i
brakiem wiary. „Prorok jest lekceważony w swojej ojczyźnie, a lekarz nie uzdrawia
znanych mu osób”- mówi starożytne przysłowie. Mamy tu również echo słów które
zapisał św. Jan Ewangelista: „Przyszedł do swojej własności, a swoi Go nie
przyjęli” (J 1,11). Możemy się irytować niedowiarstwu współziomków Jezusa, ale
my często jesteśmy do nich podobni. Oni nie musieli jeszcze wszystkiego
rozumieć; może ich serca i umysły nie były na tyle gotowe, aby przyjąć
przepowiadanie i znaki które czynił Bóg-Człowiek. My jesteśmy w innej sytuacji;
poznaliśmy Pana, otrzymaliśmy pierwociny wiary, głoszono nam kerygmat. Pomimo tak
wielkiego potencjału i trudu innych ludzi zaangażowanych w nasz Dychowy wzrost,
wielu jest wątpiących, ignorujących Boga. „Korzeniem niedowiarstwa jest
niezdolność przyjęcia objawienia się Boga w codzienności”- pisał Fabris.
Potrzeba na nowo odkrywać świeżość wiary, przez codzienny wybór Chrystusa.
Należy każdego dnia w pokornej modlitwie prośby wołać: Panie zaradź memu
niedowiarstwu…, przemień moje serce, daj mi poczuć Twoją obecność. Otwórzmy
drzwi naszych serc na Chrystusa, który pragnie wypełniać szczeliny naszych
wątpliwości, podnosić na duchu, umacniać miłość. Dopiero po jakimś czasie
przekonamy się, że Pan jest w nas i pośród nas- „Już nie ja żyję, lecz żyje we
mnie Chrystus. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”.