sobota, 22 sierpnia 2015

XXI NIEDZIELA ZWYKŁA

J 6,54.60-69
Ucząc w synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą”. Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł więc: „Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca”. Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodzili. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?” Odpowiedział Mu Szymon Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”.
Spożywania ciała Syna Człowieczego, jest trudne do zrozumienia; ciężko rozumem ogarnąć tak wielką tajemnicę. „Misterium fidei”- wypowiada te słowa kapłan za każdym razem kiedy dokonało się przeistoczenie chleba i wina, w Ciało i Krew Chrystusa. Ile sami musimy się natrudzić w swoim wnętrzu, aby nie poddać się zmysłom i zwątpieniu w Jego prawdziwą obecność. Bóg do nas przychodzi- delikatnie, subtelnie, bez narzucania się; pragnie być przyjętym i spożytym. Prawdziwą przyczyną nieporozumienia i nieprzyjęcia Boga do swojego serca, jest brak wiary. Uczniowie przeżywali momenty zwątpienia, osobistych niepewności i poczucia totalnego niezrozumienia. „Czy i wy chcecie odejść ?”- to pytanie jest skierowane również do nas. Nie jesteśmy wolni od braku wiary czy zwątpienia w Jego miłość. Czasami myślimy o wierze w kategoriach łatwych i przyjemnych pojęć, które nam wszystko rozjaśniają i czynią Boga bliskim. Wiara to również strefa wielkiej niewiadomej, chwilowego osamotnienia i osierocenia. Wielu ludzi chciałoby najpierw wiedzieć, dotknąć, doświadczyć cudu, a dopiero później wierzyć. Takie myślenie jest w samym założeniu porażką. Nie możemy manipulować Bogiem dla zaspokajania własnych widzimisie. Najpierw trzeba uwierzyć, bezgranicznie zaufać- pozwolić poprowadzić się jak małe dziecko po nieznanych drogach, a potem spotkamy się z Panem. Każdy musi mieć moment zachwiania równowagi- jak Paweł oślepiony światłem pod Damaszkiem- wszedł w ciemność i bezradność, jak Łazarz przebudzony ze snu śmierci- oszołomiony wskrzeszeniem i darem życia, jak Zacheusz wiszący na drzewie sykomory- gdzie spojrzenie Jezusa tak wprawiło w zdumienie, że zapragnął zmienić swoje życie. W historii ludzkich zmagań w przestrzeni wiary jest miejsce dla każdego z nas; dla zdradzającego i żarliwie płaczącego Piotra- „Ty wiesz, ze Cię kocham”, i dla Marii Magdaleny całującej stopy Jezusa i wiernej do końca. W miłości do Boga nie można mieć nic do stracenia. Najłatwiej jest odejść- uciec, zdezerterować, wmieszać się w obojętny tłum świata. Wolność, którą daje mi Chrystus, zobowiązuje mnie do oczyszczenia moich wyborów z narosłych przyzwyczajeń, obaw, konwencji. Pytanie powinno być inaczej sformułowane: Dlaczego chcecie zostać ze Mną ?