Ucząc
w synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: „Kto spożywa moje ciało i pije moją
krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. A spośród Jego
uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może
słuchać?” Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do
nich: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował
tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa,
które Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy
nie wierzą”. Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i
kto miał Go wydać. Rzekł więc: „Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może
przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca”. Odtąd wielu uczniów
Jego się wycofało i już z Nim nie chodzili. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: „Czyż
i wy chcecie odejść?” Odpowiedział Mu Szymon Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy?
Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś
Świętym Boga”.
Spożywania ciała Syna
Człowieczego, jest trudne do zrozumienia; ciężko rozumem ogarnąć tak wielką
tajemnicę. „Misterium fidei”- wypowiada te słowa kapłan za każdym razem kiedy
dokonało się przeistoczenie chleba i wina, w Ciało i Krew Chrystusa. Ile sami
musimy się natrudzić w swoim wnętrzu, aby nie poddać się zmysłom i zwątpieniu w
Jego prawdziwą obecność. Bóg do nas przychodzi- delikatnie, subtelnie, bez
narzucania się; pragnie być przyjętym i spożytym. Prawdziwą przyczyną
nieporozumienia i nieprzyjęcia Boga do swojego serca, jest brak wiary.
Uczniowie przeżywali momenty zwątpienia, osobistych niepewności i poczucia
totalnego niezrozumienia. „Czy i wy chcecie odejść ?”- to pytanie jest
skierowane również do nas. Nie jesteśmy wolni od braku wiary czy zwątpienia w
Jego miłość. Czasami myślimy o wierze w kategoriach łatwych i przyjemnych
pojęć, które nam wszystko rozjaśniają i czynią Boga bliskim. Wiara to również
strefa wielkiej niewiadomej, chwilowego osamotnienia i osierocenia. Wielu ludzi
chciałoby najpierw wiedzieć, dotknąć, doświadczyć cudu, a dopiero później
wierzyć. Takie myślenie jest w samym założeniu porażką. Nie możemy manipulować
Bogiem dla zaspokajania własnych widzimisie. Najpierw trzeba uwierzyć,
bezgranicznie zaufać- pozwolić poprowadzić się jak małe dziecko po nieznanych
drogach, a potem spotkamy się z Panem. Każdy musi mieć moment zachwiania
równowagi- jak Paweł oślepiony światłem pod Damaszkiem- wszedł w ciemność i
bezradność, jak Łazarz przebudzony ze snu śmierci- oszołomiony wskrzeszeniem i
darem życia, jak Zacheusz wiszący na drzewie sykomory- gdzie spojrzenie Jezusa
tak wprawiło w zdumienie, że zapragnął zmienić swoje życie. W historii ludzkich
zmagań w przestrzeni wiary jest miejsce dla każdego z nas; dla zdradzającego i
żarliwie płaczącego Piotra- „Ty wiesz, ze Cię kocham”, i dla Marii Magdaleny
całującej stopy Jezusa i wiernej do końca. W miłości do Boga nie można mieć nic
do stracenia. Najłatwiej jest odejść- uciec, zdezerterować, wmieszać się w
obojętny tłum świata. Wolność, którą daje mi Chrystus, zobowiązuje mnie do
oczyszczenia moich wyborów z narosłych przyzwyczajeń, obaw, konwencji. Pytanie
powinno być inaczej sformułowane: Dlaczego chcecie zostać ze Mną ?